stary zakapior pisze:
Chocbyć Wojtek sto dekretów wyrychtował,
(...)
Śpiewało się ową pieśni i w naszej drużynie harcerskiej. Jak może pamiętacie, niektóre środowiska formalnie należące do ówczesnego reżymowego Zethapu, cechowała zgoła nie-proreżymowa orientacja. Wystarczy wspomnieć drużyny stanowiące Unię Najstarszych Drużyn RP. W BN w owym czasie mieliśmy fantastyczny obóz w dolinie Ryjaka, na terenie obecnie zawłaszczonym przez Park. Dolina ta ma szczególny mikroklimat - nad ranem w lipcu woda zamarzała na dnie kubków i menażek, zaś Drużynowy dostał zapalenia pęcherza. Zbudowałem wówczas przez Ryjak solidny, jak mi się zdawało, mostek, z kamoli i olszyn, które wycinaliśmy nie niepokojeni przez nikogo. Na wiosnę następnego roku nie było po nim śladu, zaś niektóre elementy konstrukcyjne można było odnaleźć niżej w dolinie potoku, wplątane w konary na wysokości do 2m.
Śpiewał tę pieśń nasz Kapelna-Jezuita, śpiewał i mój dobry kolega, żeby nie rzec przyjaciel, którego ojciec okazał się dużo potem oficerem SB pracującym 'na odcinku' kościelnym. Jak wynika z niedawnych publikacji, ojciec ów, podówczas kapitan, pisywał sprawozdania całkiem ładną polszczyzną, był zresztą bardzo miłym człowiekiem. Zwerbował i prowadził księdza dość znanego w krakowskim światku akademickim.
Melodia jest bardzo prosta - taż sama, co nieco może lepiej znana piosenka o krasnalku i jego żonie
('...a tym wałkiem, tak jak stała, swego męża krasnoludka wałkowała...'). "Nasza" wersja różniła się minimalnie na korzyść pod względem wersyfikacyjnym, np.:
'Ślebodno sie nam z niewoli budzi Polska'.
Takie to były czasy, hej...
(potem z harcerstwa mnie wylali)